Święta minęły, Nowy Rok się rozpoczął, a ja ani słowa nie wspomniałam o tym,
co przyniósł mi Mikołaj. W sumie, to wspomniałam,
ale piórkowe wykrojniki, to nie jedyny prezent, jaki od niego otrzymałam.
Nie wspomniałam też na blogu, że jestem modową gadżeciarą.
Większość bloga przepełniała dotychczas moja twórcza część, chciałam Was
jednak zapoznać z drugą jej stroną: umiłowaniem do pięknych rzeczy, nowinek, gadżetów, luksusowych kosmetyków (to ostatnie związane z pracą).
Niestety, trzeba to powiedzieć jasno - jestem sroką.
Na szczęście nie taką, co to byle błyskotka.
Upatruję sobie coś i muszę to mieć.
Ostatnio mam słabość do pewnej marki modowej. Zaczęło się od zegarka, potem Mikołaj przyniósł...
No właśnie, co przyniósł mi Mikołaj:
Kindla - czytnik e-booków.
Wersja classic, bo nie potrzebuję go do niczego więcej, tylko do czytania.
Lekki, poręczny, mieści się do mojej małej torebki.
Teraz ulubioną książkę mogę zabrać ze sobą wszędzie, nawet opasłe tomisko.
Ostatnio moje srocze zapędy można streścić w dwóch literach: MK
Michael Kors to projektant, do którego pałam miłością wielką (choć pewnie i krótkotrwałą, jak wszystkie moje modowe miłości).
Mikołaj na szczęście czyta moje listy, bo obdarował mnie tym, co lubię.
Wszystko zaczęło się od tego zegarka, model 5354.
Pod choinką znalazłam prześliczną granatową, pikowaną kurtkę, idealną na wiosnę i wczesną jesień.
Teraz do szczęścia brakuje mi już tylko wymarzonej torebki i można poszukać nowego
modowego celu (ku utrapieniu mojego męża i naszych portfeli).
Od tego momentu oficjalnie rozszerzam tematykę mojego bloga.
Nie dało się tego dłużej uniknąć.
Larte, na ten rodzaj wpisów czekałam najbardziej:)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością oczekuję na kolejne:)